lunch wyobrażałyśmy sobie, że właśnie próbujesz wmówić mamie, jakie
ma wredne córki. - Miała złą, odpychającą twarz. - Wiedziałyśmy, że ci nie uwierzy. - Tego bym nie powiedział. - A my tak - odparła Flic. - Sama to przyznała. - Nie wie, że tu jesteście, prawda? - spytał Matthew. - Najlepiej - powiedziała Flic z namysłem - żebyś sprawił sobie magnetofon i włączył go, kiedy następnym razem zaczniemy mówić, co naprawdę do ciebie czujemy. Imogen skinęła głową. - Dobry pomysł, Flic. Nie sądzisz, Matthew? Nie odpowiedział. - Ale wyobraź sobie, na jakiego palanta wyjdziesz, kiedy puścisz to potem mamie czy komuś innemu. A nam wtedy nie pozostanie nic inne go, jak poinformować ich, co zrobiłeś, że stałyśmy się aż tak podłe. Matthew nadal się nie odzywał. - Czemu po prostu nie wyjedziesz? - spytała Imogen. - Daj spokój, Imo. On nie odpuści tak łatwo, co, Matthew? Jeszcze przez chwilę siedział nieruchomo i milczał. Potem podniósł się i spokojnie, nie podnosząc głosu, powiedział: - Wyjdźcie stąd. - A jak nie, to co? - postawiła się Imogen. - Proszę... rozkazuję wam w tej chwili opuścić ten pokój. - Pokój naszego ojca - podkreśliła Flic. Pokręcił wolno głową. - Wszystko jedno. - Spuścisz nam lanie, jeśli nie posłuchamy? - spytała Imogen. - To nie ten typ - odpowiedziała jej siostra. Matthew okrążył biurko i podszedł do Imogen na tyle blisko, by poczuć zapach jej perfum oraz dymu papierosowego. Otworzył drzwi, cofnął się z ręką na gałce niczym portier w hotelu. - Masz rację - przyznał. - Nigdy dotąd nie byłem takim typem. Ale zawsze jest ten pierwszy raz... Nawet nie drgnęły. Popatrzył im w twarze, nic więcej nie mówiąc. - Wystarczy - powiedziała Flic do siostry. - Przynajmniej na dziś. - Na pewno? 77 Flic uśmiechnęła się, nie zerknąwszy nawet na niego. - To całkiem godziwy start. I wyszły. Godzinę później Chloe, nie mogąc zasnąć, przyszła do pokoju Flic. Zastała tam Imogen, która leżąc na boku obok siostry patrzyła na fotografię ojca ustawioną na nocnym stoliku. - Czemu ciągle jesteście takie wredne dla Matthew? Ten bezpośredni atak zupełnie nie był w stylu Chloe. Szczera i uczuciowa dwunastolatka odziedziczyła po matce brak odporności na napięcia i jeśli tylko mogła, w takich sytuacjach chowała głowę w piasek. - Nie jesteśmy wredne - odpowiedziała Flic. - Nie na serio. - Nie bardziej niż on na to zasługuje - dodała Imogen, siadając. - Dlaczego? - spytała Chloe. - Dlaczego zasługuje? - Wiesz przecież - przypomniała jej Imogen i zadygotała. Miała na sobie starą koszulkę, jedną z tych, które wydawca jej ojca wypuścił na rynek w ramach promocji na rok przed pierwszym