Najbardziej ryzykowne rzeczy zrobiłam z tobą.
- Powiedziałam, że będę ostrożna, i dotrzymam słowa. Ty też uważaj na siebie, Nevada. - I poszła do samochodu. Nie pożegnała się i nie patrzyła, jak Nevada idzie w stronę swojego wozu, a potem odjeżdża. Usiadła za kierownicą cadillaca, zdmuchnęła włosy z twarzy i poprawiła lusterko wsteczne, w którym na moment mignęły jej zaczerwienione policzki i błyszczące oczy. - O, tak, no i jesteś idiotką. Kompletną, skończoną idiotką. - Musiała jakoś wziąć się w garść. Nie może, nie chce znów zakochać się w Nevadzie. Raczej piekło zamarznie, nim miałoby do tego dojść. Shep Marson nie mógł się pozbyć złego przeczucia, które towarzyszyło mu od paru dni, odkąd kazał się zatrzymać Mary Beth Looney i Rossowi McCallumowi. Niepokój ciągnął się za nim jak zły zapach. Prześladował go również teraz, kiedy zajeżdżał pod dom Estevanów i gasił silnik. Oficjalnie Shep był już po służbie, ale nie chciał jeszcze wracać do domu. Peggy Sue na pewno się wścieknie z powodu jego spóźnienia, ale będzie musiała poczekać. Shep miał coś ważnego do załatwienia. Podciągnął spodnie i ruszył do frontowych drzwi. Dom Estevanów był starannie utrzymanym bungalowem. W obejściu panował porządek, a w donicach na 99 zacienionym frontowym ganku bujnie kwitły petunie i nagietki, pięknie kontrastujące z jaskrawym różem fuksji. Obok hydrantu stał wysłużony trycykl. Na okiennym gzymsie cętkowana kotka drapała się po uchu tylną łapką, ale na widok Shepa zeskoczyła i zniknęła za rogiem domu. Wchodząc po stopniach, Shep słyszał kobiecy śpiew i szum cieknącej wody. Zza siatkowej zasłony dolatywał zapach jakiejś ostrej potrawy z chili i kminkiem. Shepowi zaburczało w żołądku. Wyciągnął puszkę Copenhagen, wypił łyk i zapukał do drzwi. Śpiew natychmiast ucichł. Ktoś zakręcił wodę. Shep zajrzał do środka. W rogu salonu stał telewizor. Grał, ale cicho. Pojawiła się Vianca z włosami owiniętymi w ręcznik, ubrana w bezrękawnik, jeszcze z mokrymi ramionami. - Tak? - zagadnęła przez siatkowe otwory. Nie musieli się przedstawiać sobie nawzajem, bo już się znali. Shep uchylił kapelusza. - Pomyślałem, że wpadnę zapytać, jak się miewacie, ty i matka - powiedział. - To nie sprawa służbowa, tylko przyjacielska wizyta. Domyślam się, że ciężko wam obu, odkąd Ross McCallum jest na wolności. - Cabrón! - wycedziła. Jej oczy zapłonęły z wściekłości. Nie zaprzeczył. Większość ludzi w Bad Luck uważała, że Ross McCallum to drań albo coś jeszcze gorszego. Nachmurzona Vianca przecisnęła się przez siatkę i wskazała dwa plastikowe krzesełka na ganku. - Madre ciężko to przeżywa. - Wyobrażam sobie. - Shep usiadł na zakurzonym krześle, a krzesło obok zajęła Vianca. Zdjął kapelusz i zaczął się bawić jego rondem. Zazwyczaj był pewny siebie, ale Vianca Estevan należała do kobiet, które wprawiały go w wielkie zakłopotanie. Była seksowna, ale za fasadą szorstkości kryła się niewinność, niewinność, która niezmiernie pociągała Shepa. Krążyły plotki, że Vianca jest łatwa. Shep uświadomił sobie, że chciałby, żeby to była prawda. - Madre... ona nie czuje się dobrze. Shep kiwnął głową: słyszał, że po tym jak jej mąż został zamordowany, Aloise Estevan miała coraz większe kłopoty z psychiką. Chodziła na msze dwa razy dziennie, ponoć kazała wybudować ołtarzyk ku pamięci Ramóna w domu, w którym mieszkała ze swoją córką i wnukiem, i słyszano, jak rozmawia z Ramónem, chociaż on od dawna nie żył. Vianca skrzyżowała swoje szczupłe nogi i Shep starał się nie patrzeć na białe szorty, które ledwo zakrywały jej pupę. Zastanawiał się, czy ma na sobie majtki i jakiego są koloru, ale w końcu ugryzł mocniej prymkę tytoniu i spojrzał jej w twarz. - Przykro mi. Wiem, że jest jej ciężko i że nie będzie jej łatwiej przez kilka następnych tygodni. Zarządzono ponowne śledztwo w sprawie śmierci Ramóna, więc może będziesz musiała mieć do czynienia ze śledczymi, i zapewne z prasą. - Mierda! Mój ojciec nie żyje. Seńor... to znaczy zastępco szeryfa Marson. Muerto. Nikt nie przywróci mu życia. I si, dobrze byłoby, żeby łajdak, który go zabił, dostał sprawiedliwy wyrok, ale... - wzruszyła ramionami i ręcznik, którym owinęła głowę, trochę się obsunął. Przechyliła głowę na bok i utkwiła w nim swoje czarne, żarzące się jak węgiel oczy - ...to go nie wskrzesi. - To nasza praca - powiedział. - Myślałem, że chciałabyś wiedzieć. Ściągnęła usta i Shep zaczął zastanawiać się nad tym, co by poczuł, gdyby ją pocałował albo... coś więcej. Skoro miała taki gorący temperament, w łóżku musiała być istną kocicą. Wystarczyło, że spojrzał na nią i już czuł 100