Uśmiecham się na myśl o nowym rytuale, który utwierdza mnie w postanowieniu, nucę
pod nosem piosenkę Losing my rełigion i przeciągam ostrzem po wewnętrznej stronie nadgarstka. Ostry ból. Z sykiem wciągam powietrze, nie słyszę słów piosenki, ale ból jest słodko-gorzki i ponownie wychwytuję melodię i wtóruję zespołowi. Chciwie patrzę, jak krew wykwita na skórze. Moja krew na mojej skórze. Z czcią, z przejęciem pochylam rękę nad zdjęciem O1ivii. Uśmiecha się do mnie zza czerwonych kropli. Niewidząca. Bez strachu. Rozmazuję krew na plastiku, a ona uśmiecha się nadal. Głupia, durna suka. – Tylko mi nie mów, że chcesz poprosić o kolejną przysługę – zaczął Montoya, gdy Bentz zadzwonił z kalifornijskiej autostrady. Zamknął uchylone okno i podkręcił klimatyzację. – I tak masz wolne. – Owszem, i wybieram się od domu, żeby spędzić trochę czasu z żoną i odpocząć. To twój problem, Bentz, nie mój. – Mimo ostrych słów Montoya nie wydawał się zdenerwowany. – No dobra, ale przydałaby mi się pomoc. – O co chodzi? – Buszowanie po sieci i policyjnych bazach danych. – Bomba. – Potrzebne mi nazwisko astrolożki. Nie wiem, czy nadal działa. Znam tylko jej imię – Phyllis. – Czyli bez nazwiska. Coś jeszcze? – Praktykowała w Los Angeles i okolicy. Dowiedz się też, czy Alan Gray nadal działa. To deweloper z południowej Kalifornii. A przynajmniej tym się zajmował dwadzieścia pięć lat temu. – Alan Gray? – powtórzył Montoya. – Słyszałem o nim? – Pewnie tak. Może nawet ja coś o nim mówiłem. To gruba ryba. Multimilioner, dom w Malibu, jak mi się wydaje, apartament w Nowym Jorku, willa we Włoszech. I jacht w Marina del Rey, jeśli mnie pamięć nie myli. Był z Jennifer, zanim mnie poznała, i jestem ciekaw, czy nadal działa. – Nie prosisz o wiele. – O to, co mi potrzebne – burknął i się rozłączył. Było późne popołudnie, słońce chyliło się ku zachodowi, upał zelżał. Bentz postanowił wpaść na kolację do Oscar’s, restauracji, w której często jadali z Jennifer. Potrzebował spokojnego zakątka, w którym uda mu się poskładać w całość wszystko, co wiedział i czego się dowiedział o byłej żonie. A to zmieniało się z dnia na dzień, jakby była kameleonem. Liczył, że uda mu się stworzyć spójny obraz ze starych i nowych elementów i zobaczy kobietę, która z każdym dniem wydawała mu się bardziej obca. Nawet po śmierci Jennifer Nichols Bentz pozostawała wielką zagadką. Shana McIntyre była wściekła jak diabli. Podeszła do szafy z cedrowego drzewa i energicznie ściągnęła opaskę z włosów. Niepotrzebnie rozmawiała z Bentzem, niepotrzebnie mu zaufała, w ogóle niepotrzebnie otwierała usta. Jennifer nie żyje, do jasnej cholery. Wjechała na drzewo i teraz spoczywa w pokoju. W ogromnej garderobie, połączonej z łazienką, Shana ściągnęła spódniczkę od stroju tenisowego, zdjęła przez głowę koszulkę bez rękawów i stanęła przed lustrem naga. Nieźle jak na kobietę pod pięćdziesiątkę, pomyślała, choć trzeba chyba pomyśleć o operacji biustu i liftingu twarzy w ciągu najbliższych pięciu lat. Kolejne operacje po liposukcji i operacji pośladków. Uniosła piersi tak, że znowu sterczały, i pomyślała, że przyda się też zmiana rozmiaru z B na C. Tak, to dobry pomysł. Naciągnęła skórę wokół ust i na szyi. Zmarszczki