- Słucham, detektyw Santos.

  • Dżesika

- Słucham, detektyw Santos.

12 August 2022 by Dżesika

- Pomóż mi... - z drugiej strony rozległ się ledwie słyszalny kobiecy głos. - Proszę, pomóż... Wyprostował się. - Kto mówi? - Santos, proszę. Musisz mi pomóc, nie mam do kogo się zwrócić. - Tina - dopiero teraz ją rozpoznał - to ty? - On mnie śledzi. Wiem, że to on. - Zaczęła płakać. - Zabije mnie... Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. - Buster Flowers siedzi. Facet, który dał ci krzyżyk. - To nie on! Santos, nie chcę umierać! Jej krzyk poraził go. Była śmiertelnie wystraszona. - Skąd dzwonisz? - Z budki przy rogu Toulouse i Burgundy. Obok apteki i kościoła. - Dobra - popatrzył na zegarek, obliczając, ile o tej porze dnia zajmie mu dojazd - zostań tam. Będę za dziesięć minut. - Pośpiesz się, Santos, błagam. Odwiesił słuchawkę i zerwał się, chwytając w locie marynarkę. Patterson, który zajmował biurko naprzeciw niego, podniósł głowę: - Co się dzieje? - Dziewczyna, która wskazała nam gościa. Mówi, że ktoś nadal ją śledzi. - Włożył marynarkę. - Jeżeli Jackson wróci przede mną, powtórz mu. Dzwoniła z budki przy Toulouse i Burgundy. Patterson skrzywił się z niechęcią. - Dziwce coś się roi. Mamy gościa. Daj sobie spokój. Arogancja Pattersona zmroziła Santosa. A jeżeli zamknęli nie tego człowieka? Nie przypuszczał, by tak było, ale kto wie? Zebrane dotąd dowody, choć nie dawały stuprocentowej pewności, wyraźnie wskazywały na sklepikarza. A jeżeli sklepikarz i Śnieżynka to dwie różne osoby? Oznaczałoby to, że prawdziwy zabójca nadal jest na wolności. - Słyszałeś, co powiedziałem? - znów odezwał się Patterson. - Dziwka świruje. Daj sobie spokój, szkoda czasu. - Tak, słyszałem. - Santos spojrzał przelotnie na kolegę. - Ale wolę sprawdzić. Dotarcie na miejsce zajęło mu niewiele więcej niż obiecane dziesięć minut. Odnalazł budkę, aptekę i kościół. Zatrzymał wóz przy krawężniku i wysiadł. Tiny nie było. Rozglądał się niepewny, czy stanął na właściwym rogu. Toulouse i Burgundy. Narożna apteka. Klasztorny kościół pod wezwaniem Maryi Panny. Wszystko się zgadza. Gdzie więc, u diabła, jest Tina? Lustrował dokładnie okolicę, szukając miejsca, gdzie mogłaby się ukryć. Jego wzrok przyciągnęły szklane drzwi do apteki. Kartonik z napisem „Zamknięte” kołysał się lekko, jakby dopiero co powieszony. Zerknął na zegarek. Dwadzieścia po piątej. Rzadko kto zamyka aptekę o tak wczesnej porze, szczególnie w Dzielnicy. Wpatrzony w napis, usiłował przypomnieć sobie, co mówiła dziewczyna. Toulouse i Burgundy, apteka... Tak, apteka! Apteka, w której dziewczyny kupują prezerwatywy. Przeszedł przez ulicę, podszedł do drzwi i zajrzał do środka. Przy kasie stał jakiś mężczyzna, liczył utarg. Poza nim wewnątrz nie było chyba nikogo. Santos zapukał w szybę. Młody mężczyzna przy kasie podniósł głowę, Santos pokazał odznakę. - Policja! Mężczyzna pobladł, zamknął szufladę i podszedł do drzwi. Długo patrzył przez szybę na odznakę, zanim zdecydował się otworzyć. - O co chodzi, panie władzo? - W okolicy było kilka włamań. Mogę wejść i się rozejrzeć? - Włamania? - powtórzył mężczyzna. - W okolicy? - Zgadza się. - Dobrze. - Chłopak, który, zdaniem Santosa, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat, cofnął się i wpuścił go do środka. W słabo oświetlonym wnętrzu panował przejmujący chłód. Zagracone było najróżniejszym towarem - leki, kosmetyki, jedzenie. Wzrok Santosa niemal od razu przyciągnął koszyk z jabłkami stojący na kontuarze. Niczym pies węszący trop podniósł głowę i spojrzał ponownie na chłopaka. Ten był zdenerwowany i zniecierpliwiony. - Jesteś właścicielem? - Mój wuj. - Rodzinny interes? A gdzie wuj? - Poszedł na mszę. - Żartujesz? - Santos zaczął przechadzać się między półkami. - Chodzi co wieczór? - Prawie co wieczór. - Chłopak szedł za nim. - To pobożny człowiek. Zawsze powtarza, że kto boi się Pana, nie zazna ciemności ni cierpienia. Szuka pan czegoś konkretnego? - Jeszcze nie wiem. Wcześnie zamykacie. Moglibyście zrobić niezłą kasę wieczorem. Chłopak wzruszył ramionami. - Niebezpiecznie. Napady prawie co noc. - A dziewczyny? To przecież stałe klientki - zagadnął Santos. - Nie przychodzą do nas. Wuj nie lubi prostytutek.

Posted in: Bez kategorii Tagged: ile zarabia kierownik sklepu rossmann, edyta górniak z nowym partnerem, fryzura dla dziewczyny,

Najczęściej czytane:

- To wersja skrócona i poprawiona. Nie chciałem cie

zanudzac szczegółami. Poza tym, teraz to wszystko nie ma ju¿ znaczenia. Było, mineło. - Naprawde? - Marla z niedowierzaniem uniosła jedna ... [Read more...]

łumiony ryk, dłonie zaczęły się pocić i ...

swędzieć. Trzymaj się. Rozegraj to na spokojnie. Mimo zaciśniętych zębów zdołał się zaciągnąć papierosem. Przez twarz Mary Beth przemknął cień. Ross skupił wzrok na otwartym oknie po stronie kierowcy. Widział tylko mundur - czyjś tors zakryty wydaną przez okręg, podniszczoną i poplamioną koszulą. ... [Read more...]

prawda -zniecierpliwiła sie Marla. - Czy przypadkiem nie

powinien pan poinformowac mnie o moich prawach? I pozwolic porozmawiac z moim adwokatem? Tak sie mówi? - To pani pamieta? ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kwiaciarnia.ustka.pl

WordPress Theme by ThemeTaste