- Opowiedz mi o tych mądrych Poszukiwaczach Szczęścia - poprosił Mały Książę.
- Mądrymi Poszukiwaczami Szczęścia byli ci, którzy zrozumieli ostrzeżenie i nie roztrwonili tego, co najpierw zdobyli. Mądrzy też byli dlatego, że nie byli chciwi, zachłanni i nie myśleli tylko o sobie. Oni naprawdę zaczęli żyć szczęśliwiej, bo już zrozumieli, że utożsamienie szczęścia ze spełnieniem wszelkich zachcianek to okrutna pomyłka. A tak myślą ludzie bez wyobraźni. I wtedy stają się tacy jak ja - źli, obłudni, ponurzy i oszukujący siebie alkoholem... Stają się tak ślepi i głusi, że nie wiedzą, kiedy się smucić, a kiedy cieszyć... - To co jest szczęściem? - dociekał Mały Książę. - Nie wiem, to chyba zależy od tego, czego ktoś pragnie i jak to rozumie - odparł po namyśle Pijak. I zaraz dodał: - Widziałem chorego, któremu jakiś lekarz przywrócił zdrowie. Chory był szczęśliwy, bo już stracił nadzieję na wyzdrowienie. Lekarz też był szczęśliwy, bo nigdy nie przypuszczał, że potrafi tak skutecznie wyleczyć i zamierzał nawet zrezygnować z leczenia innych. Widziałem też wielu strapionych Poszukiwaczy Szczęścia, którzy swe szczęście odnajdowali w tym, iż ktoś chciał i umiał ich pocieszyć... Ale najwięcej wśród mądrych Poszukiwaczy Szczęścia było samotnych, którzy wreszcie znajdowali kogoś bliskiego... - Czy ty teraz też już jesteś mądrym Poszukiwaczem Szczęścia? -spytał Mały Książę patrząc Pijakowi prosto w oczy. Tym razem Pijak nie spuścił wzroku i po raz pierwszy zwyczajnie się uśmiechnął: - Chyba tak, i to dzięki tobie... Już wiem, że tak naprawdę posiadam tylko to, co jest we mnie. Nie mam dokąd ani do kogo wrócić, więc muszę iść naprzód... Pijak wstał i zaczął sprzątać porozrzucane butelki, zaś Mały Książę pochylił się nad Różą, która mu szeptnęła: - On musi stale iść w głąb siebie, aby siebie odnajdować... - I odnajdzie? - spytał zatroskany Mały Książę. Róża nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ Pijak powrócił do Małego Księcia. - Co zamierzasz dalej robić? - Mały Książę uśmiechnął się przyjaźnie do Pijaka. - Chciałbym odnaleźć tych, których kiedyś zawiodłem i naprawić to, co zepsułem... Na swoją planetę Róża i Mały Książę powrócili tuż przed zachodem słońca. Kiedy przyglądali się, jak złocista kula znika powoli za horyzontem, Mały Książę usłyszał pełen zadumy głos Róży: - Miałeś rację, dorośli są dziwni. Dzieci nie szukają szczęścia... I nie udają, że są kimś innym niż są rzeczywiście... Szkoda, że Pijak nie opowiedział ci o lustrze... - O jakim lustrze? - On kiedyś miał lustro, zwykłe lustro, w które patrzył podczas golenia i czesania. Ale kiedy zaczął pić, stłukł je... Po chwili Róża dodała jeszcze: - Czasem niektórzy dorośli zachowują się dziwniej niż małe dzieci i tłuką lustra, które ukazują ich brzydotę... - Tak, dorośli bywają bardzo dziwni - westchnął Mały Książę. Pijak i Mały Książę, bez zbędnej wylewności, pożegnali się ciepło i serdecznie. Czuli się przyjaciółmi. Na pytanie Małego Księcia oto, gdzie najpierw zamierza wyruszyć, Pijak odparł: - Najbardziej chyba zawiodłem Badacza Łańcuchów... Nie wiem, kiedy wyruszę, nie wiem też, czy on zechce jeszcze ze mną rozmawiać... O Badaczu Łańcuchów słyszał Mały Książę już dawniej od wędrownych ptaków, lecz nigdy nie poznał go osobiście. Kiedy więc powrócił z Różą na swoją planetę, wyjawił jej, że chce odwiedzić Badacza Łańcuchów: - Chciałbym go poznać. Może uda mi się go przekonać, by pomógł Pijakowi przestać być pijakiem... Reakcja Róży zaskoczyła Małego Księcia. Grzecznie, lecz zdecydowanie oświadczyła, że w tej podróży nie chce uczestniczyć, gdyż przeraża ją hałas łańcuchów oraz przesycone kurzem i rdzą powietrze na planecie Badacza Łańcuchów. Ale powiedziała również, iż pomoże Małemu Księciu przenieść się na planetę Badacza Łańcuchów, a potem sprowadzi go na ich planetę. - Wrócę więc jak najszybciej - obiecał Mały Książę nieco zasmuconej Róży. Róża miała rację. Powietrze na planecie Badacza Łańcuchów było wyjątkowo przesycone kurzem i rdzą. Podobnie wyjątkowo dokuczliwy był hałas spowodowany przesuwającymi się łańcuchami. Mały Książę mocno zatkał sobie dłońmi uszy i przez chwilę patrzył na czym polega badanie łańcuchów. Nie było w tym nic skomplikowanego. Do jednego końca łańcucha doczepiano specjalnie oznakowany ciężar. Łańcuch nawijano potem na bęben, a następnie zwalniano blokadę bębna i łańcuch pod wpływem obciążenia oraz własnego ciężaru szybko rozwijał się i gwałtownie opadał, by zatrzymać się tuż nad podłożem. Łańcuch, któremu właśnie przyglądał się Mały Książę, nie wytrzymał próby i pękł, zaś jedna z jego części zmierzała z ogromną szybkością wprost ku Małemu Księciu. Zanim Mały Książę uświadomił sobie niebezpieczeństwo, poczuł jak coś nieoczekiwanie porwało go z miejsca, a groźny kawałek łańcucha przeleciał tuż obok.